THE LOOK: TRENCH COAT W CODZIENNYM WYDANIU


Wpis zawiera linki afiliacyjne.

płaszcz // trench coat – Zara (stara kolekcja)

jeansy // jeans – H&M (stara kolekcja)

trampki // sneakers – Superga

koszulka // t-shirt – MANGO

koszyk // straw bag – Maoart

 

Wraz z nadejściem wiosny wracam do mojej ukochanej codziennej klasyki – a nie ma nic bardziej ponadczasowego niż trench coat. To element garderoby, który od lat nie wychodzi z mody, zachwycając swoją uniwersalnością i elegancją. Idealnie dopełnia zarówno codzienne, jak i bardziej wyjściowe stylizacje, a przy tym jest niezwykle praktyczny – skutecznie chroni przed wiatrem i chłodem, które często towarzyszą pierwszym wiosennym dniom.

 

Aby nadać stylizacji lekkości i przełamać zimową monotonię, łączę go z jasnoniebieskimi jeansami. Ten odcień to dla mnie synonim świeżości i subtelnego koloru, który świetnie komponuje się z klasycznym beżem trencza. Po miesiącach dominacji czerni i szarości w mojej szafie, błękit jeansów wnosi powiew nowej energii, dodając stylizacji lekkości i luzu. To mój sprawdzony sposób na codzienny, elegancki, ale niewymuszony look – idealny na pierwsze dni wiosny. A jaki jest Twój ulubiony wiosenny zestaw? :)

 

. . . .

 

 

With the arrival of spring, I return to my beloved everyday classics – and there’s nothing more timeless than a trench coat. This wardrobe staple has remained in fashion for years, impressing with its versatility and elegance. It perfectly complements both casual and more dressed-up outfits while being incredibly practical – offering protection against the wind and chill that often accompany the early days of spring.  

 

To add a touch of lightness to my look and break away from the winter monotony, I pair it with light blue jeans. For me, this shade is a symbol of freshness and subtle colour that blends beautifully with the classic beige of the trench coat. After months of black and grey dominating my wardrobe, the soft blue denim brings a breath of new energy, adding an effortless and relaxed feel to my outfit. This is my go-to choice for an elegant yet casual everyday look – perfect for the first days of spring.  And what’s your favourite spring outfit? 


WIOSNA W LONDYNIE: STYLOWE ORAZ WYGODNE STYLIZACJE NA ZMIENNĄ POGODĘ

  Wpis zawiera linki afiliacyjne.

 

Wiosna w Londynie – z jednej strony to czas, kiedy miasto zrzuca zimową kurtkę i zaczyna tętnić życiem, a z drugiej pogoda w stolicy Anglii bywa kapryśna  nieprzewidywalna, przez co wymaga od nas gotowości na wszelkie zmiany atmosferyczne (w końcu deszcz w Londynie to prawie sport narodowy). A ponieważ tak się składa, że tej wiosny w końcu uda mi się odwiedzić kraj Jane Austen, planując swoją walizkę, przygotowałam kilka inspiracji również i dla Was.  

 

Poniżej znajdziecie trzy propozycje stylizacji idealnych na spacer po mieście, zwiedzanie, czy wieczorną kolację, kiedy chcesz wyglądać stylowo, ale nie chcesz by Twój strój był bardziej  skomplikowany niż decyzja, czy wziąć parasol, czy jednak liczyć na łut szczęścia. To połączenie mody, wygody i elegancji – wiosna to przecież idealny moment, by cieszyć się stylem, nie rezygnując z komfortu! Który zestaw najbardziej przypadł Ci do gustu?

 

. . . .

 

Spring in London – on one hand, it’s the time when the city sheds its winter coat and comes alive, but on the other hand, the weather in the capital of England can be fickle and unpredictable, which requires us to be ready for any changes (after all, rain in London is almost a national sport). And since it just so happened that this spring I’ll finally be visiting Jane Austen’s homeland, while packing my suitcase, I decided to prepare a few inspirations for you as well. 

 

I’ve put together three outfit ideas perfect for a city stroll, sightseeing or evening dinner when you want to look stylish, but without overcomplicating your outfit more than the decision of whether to take and umbrella or gamble on a stroke of luck. It’s all about combining fashion, comfort and elegance – after all, spring is the perfect time to enjoy style without sacrificing comfort! Which one is your favourite? 

PHOTO DIARY


Wpis powstał we współpracy z marką Embryolisse, zawiera linki afiliacyjne,
a także promocję marki własnej. 

Jest kilka minut po 14. Mam jeszcze chwilę zanim pojadę do przedszkola, więc to dobry momenty, aby spisać wszystkie myśli, które przyjdą mi akurat do głowy. Wydawać by się mogło, że to proste zadanie. Po tak długiej przerwie, nagromadziłam wiele przemyśleń, chociaż zdecydowanie zbyt wiele, aby zmieścić je wszystkie w jednym podsumowaniu miesiąca (no chyba, że miałoby to być podsumowanie roku, ale na to właściwie już trochę za późno). Czuję się teraz trochę jak Bridget Jones siedząca przed swoim pamiętnikiem, ale ta z kolei zapisywała wszystko co wpadło jej do głowy, a moje „przemyślenia” trafią do szerszej publiki, więc nie wszystko wypada ;). Przejdźmy jednak do sedna… 

 

Ostatnie miesiące były dla mnie jak powiew świeżego powietrza, który przychodzi po deszczu w upalny letni dzień. Wyciągnęłam z niego, że kiedy czujemy się przytłoczeni, to nie warto robić czegoś na siłę. Lepiej to zostawić, wziąć oddech i zobaczyć, czy za dzień, tydzień, miesiąc poczujemy potrzebę aby spróbować raz jeszcze. I wiecie co? Przez pierwszy miesiąc, kiedy mnie tutaj nie było, czułam brak (przez dziewięć lat zdążyłam się już przyzwyczaić do tej blogowej rutyny :)), po dwóch miesiącach poczułam wewnętrzny spokój – właściwie to byłam pewna, że już tutaj nie wrócę… ale niespełna pół roku później poczułam, że jednak chcę tutaj być – tworzyć dla Was posty, które być może umilą wieczór po ciężkim dniu, a może czymś zainspirują… Od dnia pierwszego, tworzyłam to miejsce z pasji. Dzisiejszy powrót jest podszyty dokładnie tym samym. I chociaż świat znacząco przez te ostatnie lata się zmienił, a blogi chyba wyszły już z mody (w końcu szybkie treści sprzedają się dzisiaj lepiej, czyż nie?), to będzie mi niezmiernie miło, jeżeli zechcecie mi tutaj towarzyszyć :). 

 

Na początek niegdyś post z Waszego ulubionego cyklu – przyznam szczerze, że od zawsze był to również mój ulubiony. Jego przygotowanie to jak prawdziwa retrospekcja minionych wydarzeń. A jakie były ostatnie tygodnie? Wyjątkowe, słodkie, okraszone białym puchem, rodzinnymi spotkaniami i chwilami w domowych kątach, które chociaż nadal czekają na zapełnienia meblami i dodatkami, to są moim azylem, w którym cieszenie się z drobnych przyjemności, nabiera zupełnie innego znaczenia… To co, gotowe na małe podsumowanie? :)

AS THE SUMMER COMES TO AN END...

Kiedy patrzę teraz za okno, aż trudno mi uwierzyć, że formalnie nadal mamy lato. Padający od trzech dni deszcz, mgła i silny wiatr sprawiają, że czuję się jak w środku jesieni. Podobno lada dzień pogoda ma ulec znacznej poprawie (w optymistycznych prognozach widziałam nawet powrót 20 stopni), więc lato chyba nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Nie zmienia to jednak faktu, że to kalendarzowe dobiega już końca, a skoro ja przespałam posumowanie miesiąca, to pod przykrywką zmiany pory roku, przemycę Wam tutaj jeszcze kilka kadrów z ostatnich tygodni. 

 

            Łapię się na tym, że ilekroć popłyną z mojej strony publiczne deklaracje na jakikolwiek temat, nie potrafię ich dotrzymać. Jak widać najlepiej mi wychodzi wtedy kiedy po prostu coś robię, bo chociaż harmonogram blogowych publikacji jest długi, to moja doba w ostatnich tygodniach chyba się kurczy. Mimo wszystko, nadchodząca jesień napawa mnie wielkim optymizmem. Wiem, że zbliżająca się wielkimi krokami przeprowadzka pozwoli mi w końcu trochę zwolnić, na nowo podejść do sprawy i wrócić do Was z większą częstotliwością :). Póki co, zapraszam na obszerne podsumowanie ostatnich tygodni. Nawet nie wiem, kiedy w tym obecnym chaosie, udało mi się zebrać tyle zdjęć! 

PHOTO DIARY

 

Lato – dopiero co się zaczęło, a tu już mamy ostatni miesiąc wakacji. Na pozór nic się nie zmieniło, ale jednak… chłodne wieczory i rześkie poranki dają znać, że czy tego chcemy czy nie, niebawem nadejdzie jesień. Ostatnio tyle się u mnie dzieje, że właściwie nie wiem, kiedy te wszystkie tygodnie zleciały. Do i tak zbyt długiej listy spraw, dochodzi jeszcze widmo przeprowadzki, które lada moment zapewne zacznie mi się śnić po nocach (cóż, może chociaż we śnie uda mi się przeskoczyć etap pakowania?). Cieszę się jednak, bo chociaż nasz dom jest daleki do stanu zakończenia, to czekaliśmy na ten dzień. W tym roku jesień, którą zresztą uwielbiam i akceptuje ze wszystkimi jej wadami (lista zalet jak dla mnie i tak jest dłuższa :)), nabierze jeszcze większego i bardziej sentymentalnego znaczenia. Taaaaak, wiem – już kończę! W końcu lato nadal trwa, ale same widzicie, że nawet myśl o jesieni sprawia, że jakoś słowa szybciej płyną :). 

 

Niewiele się u mnie ostatnio działo rzeczy, które mogłyby zostać uznane za „instagramowe”, ale rzeczywistość znacząco różni się od wyobrażeń, które zbyt często mylnie interpretujemy. Mam jednak nadzieję, że ta zwyczajne, choć dla mnie słodka codzienność, pozwoli Wam na chwilę odprężenia :).  

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact