PHOTO DIARY


Wpis powstał przy współpracy z marką SENSUM MARE. 

Ilekroć zabieram się za napisanie artykułu po dłuższej nieobecności (a z reguły zbiega się to z czasem, podsumowania miesiąca i ulubionego przez Was i przeze mnie „Photo Diary”), nachodzi mnie przeświadczenie, że powinnam napisać coś błyskotliwego, aby zrekompensować ciszę, która tu zapanowała. Problem w tym, że wtedy… zazwyczaj nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Włączam więc moją ulubioną playlistę – teraz z głośników płynie Gymnopédie No. 1. Lent et douloureux w wykonaniu Erika Satie & Pascala Rogé – utwór, który swoją melancholią potrafi zarówno ukoić, jak i skutecznie rozbroić każdą twórczą niemoc.

 

Ostatnie tygodnie były u mnie naprawdę intensywne – szczególnie zawodowo. A do tego mamy lato (choć muszę czasem zerknąć w kalendarz, bo kiedy za oknem wciąż pada, bywa, że trudno mi w to uwierzyć). Częściej niż przy komputerze można mnie więc spotkać przy planszówce, na placu zabaw albo z rękami w ziemi, plewiąc grządki. I nie wiem, czy tylko ja tak mam – ale im dłużej mnie tu nie ma, tym trudniej mi wrócić. Dlatego tym bardziej doceniam każdą wiadomość od Was – że czekacie, że zaglądacie, że ten blog ma wciąż swoje stałe miejsce w Waszej codzienności. Bez wielkich deklaracji (bo wiecie, jak to z nimi bywa…), zapraszam Was na nowy „Photo Diary”.

PHOTO DIARY


Wpis powstał przy współpracy z marką SENSUM MARE. 

 

Jestem właśnie po spotkaniu online z jednym z klientów mojej agencji. I choć z jednej strony jestem wdzięczna za postęp technologii, który pozwala na tego typu rozmowy mimo dużych odległości, to z drugiej… no cóż – chętnie siedziałabym teraz w jednej z warszawskich kawiarni i popijała kawę. Później ruszyłabym na spacer do Łazienek, które – szczerze? – ostatni raz widziałam… nawet nie pamiętam kiedy. A na koniec jeszcze szybki wypad do muzeum – taka mała wisienka na torcie.

 

Wpisuję więc wizytę w stolicy do mojego kalendarza, który ostatnio przytłacza nawet mnie samą (czego idealnym przykładem jest dzisiejszy „Photo Diary” – o, jak dobrze, że nie nazwałam tego cyklu „podsumowaniem miesiąca”, bo teraz mogę udawać, że wcale nie chodzi o maj, tylko po prostu o „ostatnie tygodnie” :D).

 

A jak wyglądały te ostatnie tygodnie? Intensywnie – to chyba najlepsze słowo. Szczerze mówiąc, sama się sobie dziwię, że udało mi się zebrać tyle zdjęć. Uprzedzam jednak lojalnie – nie spodziewajcie się spektakularnych widoków. Jeśli masz więc ochotę na trochę zwykłej-niezwykłej codzienności – takiej z placem zabaw, maślaną chałką i ciastem, które niby miało być „na weekend”, ale zniknęło w piątek – to rozgość się. Zdjęcia czekają, a ja – jak zawsze – bardzo się cieszę, że tu jesteś! :)

KAMIZELKA DAMSKA – TRZY STYLIZACJĘ NA WIOSNĘ I LATO

 Wpis zawiera linki afiliacyjne.

 

Szukając idealnej kamizelki damskiej na ten sezon, trafiłam na kilka modeli, które całkiem nieźle wpisują się w obecne trendy w modzie – więc przy okazji przygotowałam dla Was trzy zestawy, które są bardzo w moim guście. I które świetnie sprawdzą się w tym wiosenno-wczesnoletnim czasie – zwłaszcza, że od jutra zapowiadają piękną pogodę!

 

Kamizelka to modna alternatywa dla marynarki, która w zależności od dodatków może być elegancka, nonszalancka albo idealna „na co dzień, ale z pazurem”. Jest to jeden z tych elementów garderoby, który z łatwością łączy kobiecość z klasyką, a przy tym nie wymaga 10 cm szpilek. A co najlepsze – wystarczy dodać jedną do garderoby, żeby odkryć na nowo połowę rzeczy, które już mamy w szafie. Jeśli więc zastanawiasz się, jak nosić kamizelkę damską tej wiosny i lata – mam dla Ciebie gotowe odpowiedzi i garść inspiracji. Może i Tobie wpadnie w oko coś, co zostanie z Tobą na dłużej.

 

A jeśli masz już swoją idealną kamizelkę – koniecznie daj znać, jak ją stylizujesz! A może dopiero rozważasz, czy to trend dla Ciebie? Jestem bardzo ciekawa, która z moich propozycji wpadła Ci w oko najbardziej? :)

WIOSENNA RUTYNA W TROSCE O SKÓRĘ: CZYLI JAK PRZYGOTOWUJĘ SKÓRĘ NA NADCHODZĄCE LATO. MOJA CODZIENNA PIELĘGNACJA W KILKU KROKACH


Wpis powstał przy współpracy z marką SENSUM MARE.


Wiosna potrafi obudzić nie tylko ogród za oknem, ale i przypomnieć o kilku pielęgnacyjnych zaniedbaniach z ostatnich miesięcy, które intensywnie naprawiam, aby przygotować skórę na nadchodzące lato. Ale spokojnie – nie będzie tu żadnej presji ani 10-etapowej rutyny rodem z koreańskich podręczników urody.

 

Zamiast tego będzie trochę o tym, jak małymi krokami ogarniam swoją skórę i przygotowuję ją na nadchodzące lato – bez stresu oraz poczucia winy. Opowiem Wam o tym, co się u mnie sprawdza, co przetestowałam i co naprawdę daje efekt „wow” – ale taki bardziej „wow, wygląda na to, że się wyspałaś”, a nie „wow, czy to filtr z Instagrama?”. Będzie też o tym jak dbam o skórę od wewnątrz i z zewnątrz (bo nawilżenie naprawdę robi różnicę), dlaczego filtr SPF to mój codzienny must-have, nawet kiedy nie planuję opalania, i jak poranna rutyna bywa równie ważna jak ta wieczorna – jeśli nie ważniejsza. Bo dobra baza to połowa sukcesu, niezależnie od tego, czy mówimy o makijażu, czy po prostu o lepszym samopoczuciu na cały dzień.

 

No dobrze, wystarczy tego filozofowania– czas przejść do konkretów. Bo choć nie jestem kosmetologiem, ani nie wygrałam jeszcze wojny z niesforną cerą (czytaj: sporadyczne wypryski mają się u mnie całkiem nieźle), to przez ostatnie miesiące udało mi się wypracować kilka nawyków, które naprawdę robią różnicę. Oto moja codzienna rutyna – prosta, sprawdzona i przede wszystkim – do zrobienia nawet wtedy, gdy maluch budzi się o świcie, a lista zadań wygląda jak rozdział z powieści sensacyjnej.

 

Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie – czy to inspirację, czy pretekst, żeby wieczorem wyjąć z szafki swój ulubiony krem i zrobić coś tylko dla siebie. Bo jak nie teraz, to kiedy?

 

PHOTO DIARY


Zmiana pory roku zawsze wywołuje u mnie tę samą ekscytację – że tym razem na pewno uda mi się dopiąć wszystkie ambitne plany na czas. Ogrodowy rozgardiasz, domowe porządki, tysiące służbowych spraw i oczywiście artykuły na blog, które pięknie wyglądają w kalendarzu... tylko z realizacją bywa różnie. Efekt? Klasyka gatunku – spóźnione „Photo Diary”. Naprawdę miało się pojawić już w zeszłym tygodniu, ale jak to mówią: „lepiej późno niż wcale”. Na swoje usprawiedliwienie mam całkiem pokaźną dawkę niepublikowanych kadrów. Zapraszam Cię więc na moment wytchnienia po długim dniu – kawa w dłoń i rozsiądź się wygodnie :)

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact